Książki
Powrót do przeszłości: „Ten pierwszy ostatni dzień”
12.04.2023

Powrót do przeszłości: „Ten pierwszy ostatni dzień”

Adam Silvera sprawił piękny prezent wszystkim, którzy zakochali się w „Naszym ostatnim dniu”. Autor powraca do Nowego Jorku, do czasów początku Prognozy Śmierci i snuje opowieść o pionierach tej dziwnej nowej rzeczywistości. „Ten pierwszy ostatni dzień” jest prequelem, który trzyma poziom i klimat wzruszeń. Udowadnia, że najsmutniejszy temat, jakim przecież jest śmierć, może okazać się czymś wręcz terapeutycznym.

Granat i biel na okładce, ciemność nocy i dwójka męskich postaci pośród ulic Nowego Jorku. Brzmi jak opis Naszego ostatniego dnia? A jednak tak samo można przedstawić pierwsze wrażenie, gdy sięgniemy po Ten pierwszy ostatni dzień. Analogiczna estetyka okładki mówi jasno: mamy tu kolejny tom. Tyle że to prequel, a nie kontynuacja. Adam Silvera cofa czas do początków Prognozy Śmierci – nieco dystopijnej usługi (ba, rzeczywistości!), w której pewna firma potrafi przewidzieć, kto umrze w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin i poinformować tę osobę przez telefon. Ten pierwszy ostatni dzień (przełożyła Agnieszka Brodzik) przenosi nas dokładnie do pierwszego dnia, kiedy wszystko się zaczęło, ale rymuje się fabularnie z pierwowzorem. Poznajemy znów dwójkę chłopaków, którzy spędzają ze sobą cały dzień.

Orion Pagan i Valentino Prince nie znają się. Pierwszy z nich ma chorobę serca i przeżywanie swojego ostatniego dnia jest dla niego codziennością. Może umrzeć w każdej chwili, więc dzięki Prognozie Śmierci pewnie dowie się, kiedy dokładnie. Valentino dopiero przyjechał do Nowego Jorku i jego serce przepełnia energia do spełniania marzeń o byciu modelem. Również zapisał się do Prognozy. Ten pierwszy ostatni dzień krzyżuje ich losy w noc uruchomienia śmiertelnej usługi. Chociaż znają się zaledwie chwilę, chemia między nimi jest niezaprzeczalna, a po pierwszych telefonach staje się jasne, że spędzą te 24 godziny razem.

Ten pierwszy ostatni dzień: po prostu ludzie

Nowa książka Silvery nadaje na tych samych falach, co poprzednia. Nie tylko na zewnątrz można zauważyć podobieństwa, ale też w środku. Ten pierwszy ostatni dzień ma taką samą kompozycję, co pierwsza książka Adama Silvery z tego uniwersum. Krótkie rozdziały poświęcane naprzemiennie dwójce bohaterów pozwalają nam na przeżywanie z nimi każdej godziny i minuty. Silvera umiejętnie odmierza czas, jaki im pozostał. Poza protagonistami ukazuje w nowej powieści również krótkie wprawki z godzin życia innych postaci, pozornie odległych od głównego wątku. Raz narrator mówi głosem Oriona, raz Valentina, a raz trzecioosobowo opisuje, co się dzieje w ten pierwszy ostatni dzień z lekarką, małym chłopcem czy prezesem Prognozy Śmierci.

Nitki losu

Zamysł kompozycyjny autora działa w tej książce tak samo dobrze, jak w poprzedniej. Nieważne, czy śledzimy losy głównych postaci, czy nie, poprzez fabułę Adama Silvery oglądamy, co dzieje się w ludziach, gdy stają przed faktem, że za dwadzieścia cztery godziny mogą umrzeć. Na naszych oczach kształtuje się strach, zwątpienie w swoje możliwości albo porachunki ze swoimi decyzjami. Budowa książki to też okazja do pomyślenia o nitkach losu. Silvera bierze te wszystkie historie i buduje między nimi sieć zależności. Ten pierwszy ostatni dzień opowiada między innymi o tym, jak niespodziewanie nasze życie może być związane z losem innych osób, zwłaszcza w obliczu czegoś tak wspólnego, jak śmierć.

Queerowość w obliczu śmierci – Valentino i Orion

Orion i Valentino są homoseksualni. Czyni to Ten pierwszy ostatni dzień kolejną książką Silvery z reprezentacją tej orientacji seksualnej. Z resztą ten kontekst jest stale obecny w życiu i twórczości autora. Czuje się z nim dobrze, a uczucia budowane między bohaterami uderzają autentycznością. Valentinorion (bo tak autor opisuje tę parkę) skrada serce, przewrotnie, już od pierwszych rozdziałów. Dla obu z nich debiut Prognozy Śmierci oznacza ten pierwszy ostatni dzień, choć tutaj Silvera rozwiązał motyw splecenia życia ze śmiercią bardzo zmyślnie. To coś więcej niż tylko wspólna tragedia młodych chłopaków. Powieść opowiada o radzeniu sobie właśnie z życiem: z odrzuceniem przez homofobię, z tolerancją, ze spełnianiem marzeń, z miłością. Śledzenie ich przeżyć ostatniego dnia, każdej chwili, działa trochę jak mindfulness. Patrzymy na tu i teraz, siedzimy w tym, co mamy i wdzięcznie z tego korzystamy. Tak jak Valentino i Orion.

Jak przeżyjesz ten ostatni dzień?

Adam Silvera podczas publikacji pierwszej książki z tego uniwersum zrobił coś ryzykownego. Jeśli już poruszać coś w Young Adult, można myśleć o wszystkim, ale na pewno nie o śmierci. Tak wiele z nas nie chce o niej rozmawiać. A jednak Nasz ostatni dzień stał się bestsellerem i prequel kontynuuje jego dziedzictwo. Życie i śmierć stoją na równi, są nierozerwalne. Autor podejmuje się tutaj ponownie oswojenia śmiertelności. Nie romantyzuje czy patetyzuje odchodzenia ani odwrotnie – życia.

Ten pierwszy ostatni dzień godzi wszystkie aspekty naszego istnienia: te radosne i te smutne. Pod tym względem czytanie o losach Oriona i Valentina może posłużyć za książkę wręcz terapeutyczną do rozmawiania o stracie. To Young Adult proste, szczere, dające przestrzeń dla siebie. Śmierć nie jest tutaj apodyktyczna. Stoi w szeregu razem z innymi niezaprzeczalnymi elementami naszego życia. Z narodzinami, z rodziną, z przyjaźnią, z porażkami, z miłością. Wszystko bezsprzeczne, ale Silvera nie straszy tą perspektywą. Bardziej przypomina o niej, przytula i wspiera całą swoją pisarską czułością.

Wojtek Dyrda