Pisanie jest czymś, co było obecne w jego życiu od najmłodszych lat. Nie lubi rutyny i choć to on panuje nad swoimi powieściami, czasami one same nadają tempo jego pracy. Adam Faber opowiada o inspiracjach, dziwnych wiadomościach i zdradza pomysły na książki: przeszłe, teraźniejsze i przyszłe.
Czy zawsze chciałeś pisać książki?
Zawsze! Od dzieciństwa chciałem być pisarzem, więc myślę, że to miało swoje źródła w okresie, którego nie pamiętam do końca. Zanim jeszcze potrafiłem czytać, książki podobały mi się już w samym aspekcie wizualnym. Więc od zawsze było to jakieś marzenie, które potem zmieniło się w plan, ale przez pewien czas było to coś nie do końca uświadomionego.
A jak wyszło z debiutem?
To jest ciekawe, bo zawsze myślałem, że Księga luster będzie moim debiutem. Zacząłem ją pisać, kiedy miałem jedenaście lat, przeszła wiele zmian i było sporo różnych wersji. Gdy ją skończyłem, pracowałem nad innymi książkami (nie tylko nad fantastyką) i cały czas rozsyłałem różne powieści do wydawców. Ciągle jednak miałem w głowie, że to Księga… będzie moim debiutem. W pewnym momencie zwątpiłem w to, ale ostatecznie wyszło na to, że faktycznie nim została. Właściwie to wiele moich książek traktowałem też jak debiut: Spookademię, Sagę Rodu Bies…
Pracujesz nad kilkoma książkami naraz?
Często zaczynam pisać przykładowo dwie albo trzy książki naraz i mogę przeskakiwać z fabuły do fabuły. Zdarzyło mi się nawet raz nazwać bohaterkę imieniem innej postaci z innej książki, jakoś automatycznie, haha, ale normalnie się w tym nie gubię! Natomiast w pewnym momencie któraś z pisanych książek wygrywa i ją kończę, a resztę odkładam i wracam do nich po jakimś czasie.
Czyli masz tam jakieś nieukończone projekty w szufladzie?
Mam, mam! Czasem czekają bardzo długo. Potrafię napisać pierwsze dwie, trzy strony, odłożyć powieść i dopiero po roku do niej wrócić. Mam też takie książki, które pisałem jeszcze przed Księgą luster, one czekają z dziesięć lat. Wiem, że do niektórych będę chciał wrócić i pisać je od nowa, a do innych pewnie nie wrócę, bo straciłem nimi zainteresowanie.
Pisanie „na żywioł” czy plan?
Mieszam jedno z drugim. Bardzo chciałbym mieć ścisły projekt i podążać za nim. Często robię plany, mam dużo notatek, ale kiedy zaczynam pisać, to je gubię. Zostaje tylko to, co najważniejsze, co zwykle pamiętam. Normalnie nie zabieram się za książkę, jeśli nie znam jej zakończenia, środka i pierwszych zdań. Najtrudniejsze dla mnie jest pisanie początku i końca. Gdy dochodzę prawie do końca książki to zazwyczaj przyspieszam, za to ostatni rozdział jest jakiś taki leniwy do pisania. Myślę, że w fantastyce, która może mieć kilka tomów, trudno byłoby tworzyć bez planu. Mamy inny świat, gdzie trzeba się odnaleźć. Wątki są bardzo ważne, są o tyle istotne w fantastyce, że muszą mieć zawsze jakąś celowość, dokądś prowadzić. Ale mam też napisaną taką powieść obyczajową, gdzie z kolei aż tak tego planu nie potrzeba, bo rozgrywa się w świecie, którego nie muszę wymyślać.
Obyczajówka, ciekawe! Zatem jeśli nie tylko fantastyka, jakie jeszcze inne gatunki wchodzą w grę?
Chciałbym pisać cokolwiek, na co mam ochotę! Pomimo że na razie jestem określany jako pisarz fantasy, ja sam o sobie myślę, że jestem po prostu pisarzem. Nie tylko dlatego, że mam pomysły na inne książki, które nie są fantastyką, ale też ukończyłem pisanie przynajmniej jednej takiej powieści niebędącej fantasy. Mam w planach też inne. Są gatunki, jakich bym się nie podjął. Na przykład kryminał, bo nie lubię ich czytać. Ale z kolei w Sadze Rodu Bies są wątki kryminalne, więc być może jednak mógłbym kiedyś napisać całą książkę w takim gatunku… Na pewno średnio wychodzi mi poezja, bo zawsze kończy się na prozie, haha!
Pisanie książki porankami czy wieczorami? Masz jakiś pisarski rytm dobowy?
Bardzo różnie. Mogę pisać o jakiejkolwiek porze dnia i nocy, już próbowałem. Czasami dlatego, że musiałem, na przykład, kiedy byłem na studiach, pisałem kiedykolwiek miałem czas, czasami też podczas zajęć, haha. Lubię pisać rano, bo to jest taki kreatywny czas. Zwykle zaczynam przed dziewiątą. To też zależy od książki. Nie lubię rutyny! Z jednej strony chciałbym mieć wyznaczony regularny czas pisania, jak niektórzy pisarze, którzy mnie w jakimś sensie fascynują. Tylko za szybko się nudzę. Muszę zmienić laptop, program do pisania, kolor strony, czasami notatnik, długopis. Nie mogę mieć jednej rutyny. Książka mi trochę dyktuje, jak powinienem pisać. Na przykład podczas pisania piątego tomu Kronik Jaaru, gdzie akcja dzieje się w przyszłości, uznałem, że będę pisać tylko na laptopie, bo ręczne pisanie nie kojarzyło mi się tak z klimatem przyszłości.
Czy masz jakąś określoną ilość książek do napisania na dany rok?
Mam plan tego, ile i czego chciałbym napisać, ale w ostatnim czasie trochę się rozluźniłem. Miałem taki dziwny okres spadku kreatywności w ostatnich miesiącach. Mam dużo pomysłów, ale brak chęci. To chyba przesilenie. Powiem tutaj o przykładzie Spookademii. Miał być drugi tom w tym roku, miałem go skończyć w grudniu… Ale jest bardzo dużo poprawek, a nawet stwierdziłem w pewnym momencie, że chciałbym ich nanieść jeszcze więcej. Zadzwoniłem do redaktorki i powiedziałem, że nie oddam jej tej książki. Z jednej strony mógłbym ją skończyć, bo wyrobiłbym się do grudnia i byłaby to po prostu okej książka, ale z drugiej strony pomyślałem, że z szacunku dla czytelnika wolę napisać książkę, która będzie subiektywnie jak najlepsza, nie po prostu znośna. Uznałem, że najbardziej fair będzie, jeśli dam sobie więcej czasu i powieść wyjdzie dopiero w kolejnym roku. Taka przerwa od wydawania będzie dla mnie też dobra, żebym mógł pisać w skupieniu i bez obaw o goniące terminy.
Jakimi pisarkami i pisarzami się inspirujesz, czyje książki lubisz?
To jest bardzo duża rozpiętość. Jeśli chodzi o snucie opowieści, Diana Wynne Jones, autorka Ruchomego zamku Hauru jest dla mnie bardzo inspirująca. Ma lekki sposób pisania i baśniowe fabuły. Teraz czytam Ucieczkę niedźwiedzicy Joanny Bator. Zaskakujące są dla mnie niektóre opowiadania. Niektórych twórców podziwiam pod względem pracy, choć nic od nich nie czytam, na przykład Norę Roberts. Oglądałem z nią wywiady. Ma bardzo konkretny plan dnia: wstaje wcześnie, ćwiczy, pisze przez ileś godzin. Wpłynęły na mnie bardzo Anne Rice ze swoimi psychologiczno-filozoficznymi tematami i J.K. Rowling – lubię u niej narrację i plan powieści. W sumie wymieniłem same autorki, haha, ale jakoś mnie bardziej wciągały ich historie. Z autorów Terry Pratchett i Clive Barker.
Jaka była najdziwniejsza wiadomość, którą dostałeś od osób czytających twoje książki?
Ktoś chciał, żebym napisał z nim książkę, bo miał fabułę. Powiedziałem tej osobie, że lepiej jakby wobec tego sama napisała tę książkę, ale jest mi miło, że pomyślała o mnie, że jej się podobały moje powieści. Ona na to, że właściwie to jeszcze nie czytała moich książek.
W lutym wychodzi ostatni tom Sagi Rodu Bies. Co możesz o nim zdradzić?
Ta część miała być pierwszą, co pewnie niektórzy już wiedzą. I jest tam rozdział, który jest kwintesencją całej serii i ma wpływ na wszystkie trzy książki. Tamara będzie ważną postacią. Jest też coś ciekawego, jeśli chodzi o Sata… Część osób już się domyśliła. Kto wie, ten wie!