„Saga Rodu Bies” dobiegła końca wraz z trzecim i ostatnim tomem zatytułowanym „W przeklętą godzinę”! Adam Faber misternie splata nitki wątków, ciągnięte przez całą serię, by doprowadzić do ostatecznego rozprawienia się ze wszystkim, co ciąży na magicznej rodzinie Biesów.
Chwilę czekaliśmy, ale oto jest: zakończenie opowieści o czarownicach i czarownikach spod Krakowa – W przeklętą godzinę. Już sam tytuł sugeruje mroczne zmagania z czymś potężnym. Może nawet silniejszym niż antagonistka, którą rodzina pokonała w poprzednim tomie. Adam Faber w dwóch pierwszych tomach Sagi Rodu Bies otwierał wiele wątków, opierając się na motywie pokonania nestorki rodu, potężnej ciotki Ariany, wstającej z grobu. Rodzinka już wtedy została zmuszona do zajrzenia w ciemne zakamarki swojej natury. Sat i Draga zaczynali wtedy jako mało doświadczone rodzeństwo młodziutkich czarowników. Ostatecznie Ariana została pokonana. Okupiono jednak te perypetie kimś niezwykle cennym. Tamara straciła życie przez tajemniczą chorobę, Sat zauważył dziwną moc drzemiącą w sobie, a Agrea zrobiła to, co zwykle… Zajrzała tam, gdzie nie powinna. W takim stanie otwartych wątków zostawił nas autor, a teraz powrócił, by W przeklętą godzinę wyjaśnić wszystkie intrygi.
Ostateczne rozwiązanie w przeklętą godzinę
Patrzeć, jak rozwinęły się poszczególne postacie na przestrzeni całej Sagi Rodu Bies jest olbrzymią przyjemnością. W książce W przeklętą godzinę widać całą naukę, zaciętość, magię wyniesioną z tych wszystkich bojów z Arianą. Chodzi tu właściwie o wszystkich, nawet o babcię Agreę, która zwykle pozostaje niezmienna, czyli absolutnie przebojowa! Tym razem Biesom zagraża coś innego i nie jest to po raz kolejny złowroga ciotka. Potężne rody zazwyczaj niosą ze sobą moc dziedzictwa, a gdy dodamy do tego magię, wyjdzie jeszcze większa potęga. Na rodzinę zaczyna polować coś potężnego i nieznanego. I to akurat wtedy, gdy starają się skończyć żałobę, iść dalej, zakochać się… Adam Faber jednak tak sprawnie pokierował fabułą, że nie ma się do czynienia z kolejnym zwykłym antagonistą, którego należy pokonać na końcu. W W przeklętą godzinę obserwujemy, jak historia Biesów, tajona od samego początku serii, zaczyna zbierać swoje przeklęte żniwo. Trzeci tom dzięki temu idealnie spaja całą Sagę, bo daje odpowiedzi na wszystkie zagadki, pytania, nawet pozornie nieistotne wątki, które jednak miały doprowadzić do tego właśnie momentu.
W przeklętą godzinę nie kop w trupach
Po raz kolejny Adam Faber pokazuje złożoność wymyślonego przez siebie świata ludzi, magów, czarownic. Stoją obok siebie istoty mityczne, słowiańskie czy te rodem z Jaaru. Tą różnorodnością, tym magicznym kolorytem, W przeklętą godzinę nie odstaje od reszty Sagi Rodu Bies. Można teraz wręcz poczuć się w zaczarowanych lasach jak w domu. Nawet wcześniej złowieszczy wilkołak teraz zdaje się bardziej przyjaźnie nastawiony… Czego nie można jednak powiedzieć o strzygach czy upiorach. Trzeci tom silnie zasadza się na doznaniach grozy, ale z właściwym Faberowi charakterem. Pojawiają się nie raz dramatyczne, straszne momenty napięcia, które babcia Agrea przekłuwa swoim humorem jak balon z wodą. W książce W przeklętą godzinę odwiedzisz cmentarze, poznasz wysłanników Społeczności wiedźm, przeniesiesz się w czasie i przestrzeni w odległe lata, by poznać tajne sekrety… Zwłaszcza tajemnice nieumarłych, bo trzeci tom ma w sobie żyłkę kryminalnej tajemnicy duchów podsyconej magią rodu.
Różdżka, kadzidło i Twitter
W przeklętą godzinę, tak jak i cała Saga Rodu Bies, została osadzona w polskich realiach. Czarownice egzystują obok nieprzynależących, czyli ludzi bez magii. Pilnują się, by nie pokazać zbyt wiele, czasem zmieniają ich pamięć, a magiczna tradycja współistnieje z tradycjami innych. Ostatni tom bardzo wyraźnie pozwala odczuć stykanie się różnych światów: rytuałów, religii, nauki, a nawet internetu. Okazuje się, że czarownica może wejść do kościoła, przyjść na spotkanie parafialne czy pomagać w odrabianiu lekcji. Adam Faber rozpisał świat Biesów z poczuciem tolerancji do wszystkich przejawów tradycji, jakie człowiek może w sobie nosić. Sat i Draga, mimo że (a może właśnie dlatego?) są odmienni, starają się słuchać, rozumieć, a już na pewno nie palić innych na stosie! W przeklętą godzinę pokazuje internetową społeczność wiedźm, gdzie trolle, magiczne hasztagi i babcia Agrea brylują w najlepsze, prześcigając się w teoriach i informacjach nie zawsze prawdziwych. Jak widać, nawet w świecie magii łatwo o manipulacje internetowe, przed którymi nie ma innego zaklęcia niż rozum.
Ludzki wymiar magii
Chociaż W przeklętą godzinę jest pełna wspaniałej magii działającej każdego dnia w życiu Biesów, Adam Faber w tej części pokazuje, że czasem nie wszystko da się załatwić zaklęciem. Zwłaszcza kiedy magia zaczyna szwankować. Wiele zależy od punktu widzenia, przyziemnego lub magicznego. Sat, Draga czy Agrea mierzą się z wieloma kłopotami: traumy, konflikty, rodzinne porachunki. W książce W przeklętą godzinę problemy zostają sprowadzone do bardzo osobistych sfer, takich, chciałoby się powiedzieć, na wskroś ludzkich. Wówczas nieważne, czy jest się magiem, czarownicą, likantropem, nieprzynależącym katolikiem czy łowcą czarownic – przede wszystkim jesteś osobą i mierzysz się z czymś, czego czasem nie rozumiesz, a na co czasem nie masz sił, pomysłu. I nie ma w tym niczego złego.
W przeklętą godzinę – czarowny koniec
Ostatni tom Sagi Rodu Bies stanowi piękne zakończenie losów każdego z Biesów. Młodzi Sat i Draga odkryli w sobie niesamowite pokłady mocy. Stali się dojrzalsi przez te trzy tomy, by W przeklętą godzinę dowiedzieć się jeszcze czegoś o swoich sercach, zwłaszcza Sat. To samo można powiedzieć o babce Agrei, która, zdając się niezmiennie wystrzałową, również doszła do czegoś nowego – piekielnego i miłego. W przeklętą godzinę ostatecznie przepracowuje stratę Tamary. Autor bierze wszystkie lęki, sekrety Biesów, by ich z nimi skonfrontować. Pewne prawdy o przeszłości bolą, ale potem będzie tylko lepiej, co może być nauką dla nas wszystkich. Powieść pozostawia po sobie zapach ziół, szept zaklęć, ciepło magicznej aury – te cechy pisarstwa Fabera, które przyciągają na dłużej. Po skończeniu książki można poczuć błogą kompletność, oczyszczenie, a przede wszystkim radość!